przyszła
jak zwykle
spóźniona
chłodem poranka
smaga smutek
deszczem
zalewa alejki
szeleszczące
pod stopami
kasztanów klejnoty
chowam do kieszeni
promienie szczęścia
łapie pośród chmur
w bukiety
zbieram
złoto-czerwoną
tęsknotę duszy
bo każdy
spadający liść
jest jak
rozkwitający
wiosną kwiat
i jak ja
jesienią